sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 19

Czytasz=Komentujesz. To nic nie kosztuje.

Oczami Conora

Po poznaniu mamy Cleo stwierdziłem, że czas na to aby ona poznała moich rodziców.
Następnego dnia wstałem wcześnie rano umyłem się, ubrałem i pojechałem do domu do, którego jeżdżę zwykle w weekendy. Wszedłem przez bramę i wchodząc po schodach zapukałem do drzwi.
Po kilku minutach w drzwiach stanęła.........Vanessa.
-Conor wiem, że nie powinnam ci tak mówić, ale przychodź w niedziele trochę później okej ?-powiedziała wpuszczając mnie do środka.
-Przepraszam zawsze zapominam. Cleo u siebie ?
-A jak myślisz ?-powiedziała z lekkim uśmiechem na co ja tylko wbiegłem na górę kierując się w stronę białych drzwi.Cicho zapukałem, ale nie uzyskałem odpowiedzii.
Wszedłem, więc po cichu i zobaczyłem śpiącą dziewczynę.Podszedłem do niej, pocałowałem lekko w policzek i usiadłem obok niej.Wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Wyglądała jak anioł.Nie, nie wierzę, że to pomyślałem. Po jakiś 15-tu minutach
zaczęła się lekko przebudzać i przeciągać.
Gdy mnie zobaczyła jej oczy zrobiły się pięć razy większe.
-Co ty tutaj robisz ?
-Wstawaj i ubieraj się jedziemy na wycieczkę.
-Gdzie ?
-Do Brighton.
-Po co ?
-Poznasz w końcu moich rodziców.
-A to nie za wcześnie ?
-Skoro ja poznałem twoją mamę to niby dlaczego ty nie masz poznać mojej ?-zapytałem.
Cleo nic nie odpowiedziała tylko pobiegła do łazienki, a gdy wyszła była już cała ubrana, umyta i to wszystko zdążyła zrobić w 10 minut.
-No to jak Conor idziemy na te śniadanie ?
-Ale skąd wiesz, że nie jadłem u siebie ?
-Stąd, że zawsze jak wstajesz wcześnie to nigdy nie jesz, bo  zapomnisz.-powiedziała wychodząc z pokoju. Znała mnie doskonale. Chyba lepiej niż Jack.

                                    Brighton

Oczami Cleo

Do Brighton dojechaliśmy dość szybko chyba jakieś 2 godziny, bo nie było korków.
Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę drzwi.Momentalnie spanikowałam co chyba zauważył Conor, bo splótł nasze dłonie i się uśmiechnął co trochę mnie uspokoiło. Zapukał do drzwi, ale nikt nie otworzył co go chyba zaskoczyło, bo zaczął szukać w kieszeni kluczy.Byłoby bardzo śmiesznie gdyby ich nie miał no, ale miał i otworzył drzwi. W środku było normalnie. Zwykły dom zwykłych ludzi.
-Ahaaaaaaa co ze mnie za idiota przecież rodzice są w pracy, a w domu jest tylko Jack..Chodź na górę.-powiedział nagle Maynard i w mgnieniu oka znalazł się na górze, a ja za nim. Weszłam do pokoju razem z nim i zobaczyłam zapewne jego brata.
-Cleo to jest mój kochany braciszek Jack.-powiedział z śmiechem po czym podaliśmy sobie z Jack'em ręce no i........na tym się skończyło.
-Chodź pokażę ci jeszcze to co wszyscy chcą zobaczyć.-powiedział i wyszliśmy na ogromy balkon.Widok rozpościerał się na inne domy.
Jest już luty, a nie ma śniegu tylko świeci słońce.
Conor zaproponował, że pójdziemy pozwiedzać miasto, a dopiero potem poznam rodziców, bo skoro są w pracy to na darmo będziemy siedzieć w domu i oglądać telewizję.

Oczami Vanessy

Zbliżał się wieczór. Cleo pojechała z Conorem do Brighton, a Harry jeszcze tydzień posiedzi w Ameryce.
Nie było sensu do niego dzwonić, bo pewnie ma próbę. Zatem ja poszłam jeszcze spakować kilka rzeczy do walizki, którą pakowałam cały dzień.
Było już dość późno, więc gdy tylko skończyłam padłam dosłownie na kanapę i zasnęłam.

                                                  Ranek 05:30

Niechętnie wstałam z kanapy. Byłam w strasznym stanie. Włosy poczochrane, ubranie pogniecione po prostu jakaś masakra. Czym prędzej pobiegłam do łazienki i się ogarnęłam.Ubrałam jeasny, koszulę z Myszką Mickey, czarną bluzę, szare trampki i brązową bransoletkę.Na dworze była dziś ładna, słoneczna pogoda.O godz.6:15 cała nasza dziesiątka miała zbiórkę pod szkołą z dwoma nauczycielami.Nauczyciele nas policzyli, zebrali zgody i wyrazili zgodę na wejście do busu, którym pojechaliśmy na lotnisko.
W międzyczasie dostałam sms-a od Cleo, że dzisiaj dopiero wróci tylko co ja mam do tego jak mnie nie ma tydzień ? Mieliśmy lot o 07:00, ale dojechaliśmy o 6:45, więc i tak nie było czasu.Daliśmy bagaże i popędziliśmy do samolotu.Oczywiście podczas lotu wszyscy się wygłupialiśmy co nie podobało się pasażerom.Lecieliśmy gdzieś godzinę. Na miejscu przywitała nas tak jak w Londynie słoneczna pogoda.
Plan był taki :
-Katedra Notre Dame
-Luwr
-Czas wolny
-Kolacja
Plan był mi obojętny byleby jak najwięcej zwiedzić.Podczas czasu wolnego spacerowałam sobie z moją jedyną przyjaciółką ze szkoły Victorią.Chodziłyśmy tak aż znalazłyśmy się obok jakiegoś francuskiego kiosku. W moje oczy rzuciła się okładka z..........Harrym. Czym prędzej odeszłam na bok i wybrałam numer Styles'a, który znam na pamięć. Nie ważne czy ma wywiad czy nie chcę wyjaśnienia.
-Halo ?
-Harry mógłbyś mi coś wytłumaczyć ?
-Em pewnie, a co ?
-Co ty robisz na okładce jakiejś francuskiej gazety ?
-Emmm czyli już wiesz tak ? Przepraszam tak jakoś wyszło podczas tego wywiadu .
-Jakiego wywiadu ?
-No dziennikarka miała zdjęcie jak trzymamy się za ręce i musiałem opowiadać o tobie, ale nic prywatnego jej nie powiedziałem.
-Na pewno ?
-Tak na pewno.
-Uh okej dziękuję, że mi to wyjaśniłeś, a tak w ogóle to co tam ?
-Teraz jesteśmy aktualnie w Chicago i gramy koncert dzisiaj, a u ciebie co słychać we Francji ?
-Idealnie wiesz musimy się kiedyś tu zabrać we dwoje takie oderwanie od rzeczywistości.-westchnęłam na co Hazza się zaśmiał.-Ale teraz muszę już kończyć.
-Okej to do jutra być może.
-Pa Harry.
-Pa skarbie.-rozłączył się. Cieszę, że mi to wyjaśnił chociaż, bo bym zawału dostała.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz